maciekburdzy@gmail.com

Zduńskie opowieści to serwis o kaflach, piecach i kominkach. Przedstawia dawne urządzenia grzewcze. Pokazuje zdjęcia, ciekawostki historyczne, rysunki, własne i cudze artykuły oraz odkrycia i wspomnienia. Zawiera i informuje o wydarzeniach z branży zduńskiej oraz wystawach muzealnych. Wywołuje uczucia od melancholii po uśmiech. Buduje zamiłowanie do dawnych rzeczy, które przeminęły oraz promuje kulturę ognia.

Zakład Zduński – Ryszard Sumara

Znakomity reportaż Jadwigi Zając! 

 

Dlaczego zdun pracuje w glinie gołą ręką?
Otóż stało się to tak: Kiedy Pan Bóg stworzył świat, 
wszystkim rzemieślnikom wydał narzędzia. 
Zdunowi dał najlepsze, bo to było najważniejsze rzemiosło na świecie, 
ale diabeł namówił zduna na wódkę i zdun narzędzia przepił. 
Zabrakło im pieniędzy i diabeł mu podszepnął, żeby je sprzedał.
– Nie bój się – mówił – sprzedaj! Pójdziesz po drugie.
Udał się zdun do Boga po raz drugi. 
Ale Bóg nie dał się oszukać i powiedział:
– Narzędzia przepiłeś, więc za karę będziesz pracował 
przez całe życie gołą ręką w mokrej glinie.

 

Ryszard Sumara jest człowiekiem nieuchwytnym. Biuro przy ulicy Krowoderskiej stanowi już od lat tylko adres korespondencyjny. Jako jedyny pracownik swojej firmy jest ciągle w pracy w terenie. Stawia piece, remontuje stare lub przenosi je na nowe miejsce. Jego wieloletnie doświadczenie pozwala mu na bycie wybrednym – unika kominków, których stawianie porównuje do składania klocków LEGO. To zabawa dla każdego. On wybiera pracę z tradycyjnymi piecami kaflowymi – szacownymi staruszkami, które z jego pomocą mogą służyć kolejne długie lata.

Dobry piec musi być skomplikowany

Przebudowa pieca kaflowego jest pracą żmudną. Wnętrze należy bardzo dokładnie oczyścić ze starego materiału, starannie rozłożyć kaflową obudowę. Kafle są oczkiem w głowie zduna – dzięki dobremu ich traktowaniu w kolekcji Pana Ryszarda znajdziemy i takie sprzed 130 lat. Następnie wnętrze wypełnia się nową cegłą szamotową i rekonstruuje się go przy użyciu gliny. Dla lepszego funkcjonowania pieca Pan Ryszard czasami go „komplikuje”. Co to oznacza? Dobra konstrukcja kaflowa dla ogrzania pomieszczenia musi jak najdłużej trzymać w sobie ciepłe powietrze. I choć w tym celu buduje się trzy- lub czterokanałowe piece, najlepiej dobudować w ich wnętrzu kilka przeszkód, progów, blokad – dzięki temu ciepłe powietrze będzie dłużej krążyło i oddawało temperaturę. Czasami Pan Ryszard musi poprawić robotę sprzed lat – mówi ze śmiechem: „Przecież to ludzi ma grzać, a nie kawki i wrony na dachu”. Oczyszczony i „podrasowany” przez zduna piec dostaje nowe życie na co najmniej 30 następnych lat.

O umiejętnościach Pana Ryszarda może świadczyć zrealizowane kilka lat temu zamówienie na 4 piece kaflowe w Grecji. Choć zasady działania tych pieców są identyczne z tymi, które znamy w Polsce, ich kształty są o wiele bardziej fantazyjne: pękate jak dzbanki, w całości z cegły szamotowej, pokryte tynkiem, miejscami zdobione kafelkami. To zlecenie potwierdza obiegową opinię wśród różnego typu „fachowców” – praca jest najlepszą reklamą. Większość zamówień spływa dzięki poleceniu przez wcześniejszych pracodawców.

Praca rąk nad glinianą materią

Wybrana przez Pana Ryszarda anegdota poprzedzająca ten tekst obrazuje szlachetny charakter pracy zduna. Na pytanie, jakich narzędzi używa zdun – pierwsza odpowiedź będzie zawsze taka sama: przede wszystkim swoich dłoni. To jeden z nielicznych zawodów, gdzie „praca rąk” może być rozumiana dosłownie. Podobnie jak garncarz, zdun ma bezpośredni, cielesny kontakt z materią – niezawodną gliną. Kielnia, która znajduje się w podręcznym warsztacie Pana Ryszarda służy mu do prac murarskich przy wylotach kominów w ścianie lub suficie. Wnętrze pieca umacniane jest własnoręcznie gliną, dla wykończenia przed całkowitym zaschnięciem wygładza się niedoskonałości mokrą gąbką – zabezpiecza to piec przed osadzaniem się sadzy. W ciągu 10 miesięcy Pan Ryszard zużywa około 25 ton gliny. Ponadto, w pracy przydają się m.in. młotek zduński, kleszcze, mały młotek,  nóż zduński, łopata, waga zduńska, pręty zbrojeniowe i druty do wiązania pieca oraz mieszadła elektryczne (w przeszłości wyginano drut w literę U i mieszano glinę samodzielnie).

Konieczna jest również cegła szamotowa i kafle (o ile nie jest to remont lub przebudowa). Pan Ryszard z nostalgią wspomina czasy, kiedy kafle były niemal dziełami sztuki – bogato zdobione motywami roślinnymi, geometrycznymi czy architektonicznymi, przemyślane jako element większej całości. Niektóre z kafli, które przechowuje w swojej kolekcji mają ponad sto lat – skąd ta pewność? Wzory były zastrzegane przez każdą fabrykę poprzez wytłoczony podpis na odwrocie. Większość kafli Pana Ryszarda pochodzi z fabryki w Dębnikach pod Krakowem. Widnieje tam napis „Kaflarnia A. Żychonia” (ul. Barska), zatem można je datować na drugą połowę wieku XIX – w 1879 roku fabrykę przejął Józef Niedźwiecki. Współcześnie brak różnorodności i dbałości o detal w produkcji kafli, dominują proste i jednorodne wzory, minimalizm. Również to może być powodem, dla którego zdun celowo wybiera zamówienia związane ze starszymi piecami.

Mistrz zduństwa Stefan Rumian i jego „Ceramika”

Ryszard Sumara zaczynał jak wielu innych w zawodach rzemieślniczych – przypadkowa praca zadecydowała o jego przyszłości. Kiedy ukończył Zasadniczą Szkołę Zawodową z tytułem mechanika jego kolega zaproponował mu pracę w zakładzie zduńskim, gdzie sam szkolił się od niedawna. „Ceramika” na Placu Słowiańskim 4 była wówczas dużą firmą, na której czele stał mistrz zduństwa Stefan Rumian. Tymczasowa praca wkrótce stała się głównym zajęciem Pana Ryszarda. Po uzyskaniu uprawnień czeladniczych stanął przed nie lada wyzwaniem. Mistrz Rumian podjął decyzję o emeryturze i przedstawił propozycję: albo Pan Ryszard przejmie zakład albo zamykamy interes. Nie trzeba go było namawiać, choć już wtedy dało się zauważyć malejące zapotrzebowanie na usługi zduńskie.

Z dużej grupy uczniów, a potem czeladników zduństwa szkolących się równocześnie z Panem Ryszardem ostał się wyłącznie on. Reszta przekwalifikowała się bądź wyjechała za granicę. Od lat brakuje również uczniów – ogłoszenie o możliwości wyszkolenia się na zduna dla 10 osób wisiało w jednej z krakowskich szkół budowlanych ponad dwa lata i nie zgłosił się nikt. Pan Ryszard pracuje sam, choć starał się przeszkolić dwóch uczniów – bez efektów. „Pracy przybywa, ale nikt nie chce sobie rąk brudzić” – wzdycha i dodaje:„A ja kocham tą pracę”. Co do tego nie ma wątpliwości.

z7

z17 z18 z24

z1b z2 z3 z4 z5

z6 z7 z8 z9 z10 z11 z12 z13 z14 z15 z16 z17 z18 z19 z20 z21 z22 z23 z25

Opublikowane dzięki zgodzie autorki. 

Zdjęcia: Monika Chrabąszcz

Źródło :  www.dobrecechy.pl

 

About the Author

Wybrane artykuł