Komin
Rozważania z poprzedniego artykułu zbliżyły nas do przekonania o ponadczasowej kulturze ognia. Techniczne osiągnięcia ludzkości i ich zastosowanie w czasach nam współczesnych pokazują jego siłę i piękno. Od pierwotnego użycia krzemieni, przez ogniska, a następnie średniowieczne systemy grzewcze doszliśmy do dzisiejszej wysoko rozwiniętej technologii ogrzewania drewnem.
Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie potrzeba odprowadzania dymu. Tak więc w poniższym artykule omówimy kominy. Powiemy kiedy się pojawiły, jaki miały wpływ na dzisiejszy stan naszej wiedzy. Znajdziemy też kilka zdań o pokrewnej branży – kominiarstwie.
Początki
Jak już wspomnieliśmy wcześniej, pierwotne domostwa posiadały ogniska znajdujące się na środku izby. W takiej „kurnej chacie” nie istniał żaden system odprowadzania dymu na zewnątrz budynku. Przez wiele stuleci wystarczała zwykła dziura w dachu, którą dym ulatywał do atmosfery. Nie było to komfortowe rozwiązanie, ponieważ przy braku dobrej wentylacji i szyb w oknach okopcone mieszkanie wpędzało w przytłaczający nastrój. Nierzadko dochodziło do podtruć lub innych nieszczęść. Aby tego uniknąć, ludzkość zrobiła krok do przodu w dziedzinie technologii. Pojawiły się wspomniane już we wstępie kominy.
Wg pewnych doniesień, kominy znane były już w starożytności, jako elementy wbudowane w konstrukcje murów obronnych. W domach starożytnych Greków istniały w dachach otwory zabezpieczone klapą, którą otwierano podczas palenia ognia, aby dym wypuścić na zewnątrz. Na przełomie III i IV wieku n.e. kominy pojawiły się w postaci okapów w kształcie płaszcza podwieszonego bezpośrednio nad paleniskiem. Najpierw budowano je z trzciny i gliny, w późniejszym czasie pojawiły się wznoszone z cegieł suszonych na słońcu lub wypalanych. Ten rodzaj kominów zachował się bardzo długo. Dopiero po kilkuset latach nastąpiły kolejne zmiany. Dzisiaj praktycznie nie spotkamy dawnych rozwiązań wykorzystywanych w tradycyjny sposób, pojawią się one tylko w niektórych skansenach czy muzeach. Jedynie współcześni designerzy nie zapomnieli o przeszłości, projektując i budując kominki z bezpośrednim wyprowadzeniem dymu na zewnątrz. Do nich należą m.in. produkty firm Focus i Don-Bar, które pomimo wykorzystania nowoczesnych materiałów (przede wszystkim stali) działają jak te dawne, średniowieczne.
W XIII wieku pojawiły się kominy zwane szerokimi, inaczej niemieckimi. Pierwsza historyczna wzmianka o nich pochodzi natomiast z pisma wenecjańskiego z 1347 roku. Były to elementy budowane z kamieni o wymiarze często przekraczającym 100 x 100 cm. W następnym wieku, na terenie Rosji, w domach bogatego rycerstwa i szlachty (chłopstwo do XVII wieku żyło bez kominów) pojawiły się kominy zwane wąskimi (lub ruskimi), o mniejszym przekroju, za to wyższe od poprzedników. Już od XV wieku podobne kominy pojawiły się w niemal całej Europie. I ta tendencja utrzymała się przez dłuższy czas. Była to prawdziwa rewolucja techniczna, ponieważ budowa nowoczesnych kominów na zawsze zmieniła zduństwo i budownictwo.
Kominiarze
Średniowieczny rozwój budownictwa murowanego, w tym: kościołów, zamków, urzędów i klasztorów wymusił budowę systemów grzewczych, które emitowały dym. Wymyślono więc systemy kanałów i szybów (w tym wentylacyjnych) odprowadzających spaliny z systemów hypocaustycznych i pieców. W związku z zagrożeniem pożarowym oraz potrzebą utrzymania kanałów w czystości potrzebni byli wykwalifikowani rzemieślnicy, którzy dbali o ich sprawność i niezawodność. Tak na przełomie XIII i XIV wieku, na terenie Italii (skąd wywodzi się ich dzisiejsza nazwa – pochodząca od „camino”), pojawili się kominiarze, których powyższe zadania obowiązują do dzisiaj.
Każdy z nas miał do czynienia z przedstawicielem tej profesji. Dzieci, widząc pana w cylindrze i czarnym mundurze, tradycyjnie chwytają za guzik i szukają osoby w okularach. Użytkownicy kominków i innych urządzeń grzewczych muszą (a przynajmniej powinni) cyklicznie się z nim spotykać i zamawiać usługę czyszczenia kominów. Przedstawiciele branży zduńskiej i kominkowej są z kominiarzami związani na dobre i złe, czy tego chcą czy też nie. Ich opinia, rada oraz współpraca jest niezbędna dla sukcesu zawodowego, a także bezpieczeństwa użytkowników pieców i kominków. Tak się dzieje od blisko tysiąclecia, bo to kominiarze mieli największy wpływ na rozwój techniki kominowej, która jest ściśle spokrewniona z branżą kominkową.
Historia i tradycja kominiarstwa (mimo współżycia obok garncarstwa i późniejszego zduństwa) jest dobrze udokumentowana oraz pielęgnowana. Wystarczy spojrzeć na charakterystyczny uniform, który w niektórych krajach nosi się do dziś.
Legenda mówi również o tym, że obecność kominiarza na ślubie przynosi szczęście młodej parze, a pociągnięcie jednego z trzynastu guzików z jego surduta odsuwa pecha. Anglosaska tradycja, dotycząca wchodzenia Świętego Mikołaja z prezentami przez komin (pochodząca z poematu amerykańskiego biblisty Clementa Clarke’a Moore’a pt. „Wizyta Świętego Mikołaja” z 1823 roku), pośrednio nawiązuje do czasów, gdy kominy czyszczono prymitywnymi metodami, wykorzystując uczniów do wchodzenia do środka. Zdarzały się wypadki niebezpiecznego zaklinowania w nich, a na pewno niemiłą niespodzianką dla domowników było to, gdy czarny kominiarz wpadał do środka domu wraz z chmurą sadzy.
Kominiarze dość wcześnie zjednoczyli swoje siły poprzez zakładanie cechów, tworzenie przepisów i ujednolicenie nauki zawodu w zakresie egzaminów czeladniczych i mistrzowskich. Pierwszy cech powstał już w 1515 roku w Norymberdze. W Polsce cechy pojawiły się dopiero w XVIII wieku. Na 1776 rok datuje się cech kominiarski w Warszawie. Od 1928 roku zawód kominiarza wymagał koncesji. Kominiarze mieli swoje sztandary. Ich wspólnym patronem był święty Florian. Dzisiaj nadal jest podobnie. W całej Europie wciąż obowiązują dawne tradycje. Każdego roku, 4 maja przypada ich zawodowe święto. Istnieją narodowe korporacje, miejskie i terenowe cechy.
W Polsce od 1991 roku funkcjonuje silna Korporacja Kominiarzy Polskich. Od 1930 roku wydaje się branżowe czasopismo „Kominiarz Polski”. Ponadto tradycyjnie drukuje się kalendarze, wciąż istnieją sztandary, a także praktykuje się rejestr mistrzów oraz wspólne przepisy. Jest to silna tradycja, łącząca tysiącletnią praktykę zawodową, niezbędną do tego, aby bezpiecznie żyć i użytkować nasze piece i kominki. To kolejny dowód na to, że kultura ognia jest ponadczasowa. Bo gdzie ogień, tam dym, gdzie dym, tam sadza, a gdzie sadza (a co za tym idzie niedrożny komin), niezbędny jest pan w czarnym, wysokim cylindrze ze szczotką i drabiną.
Ewolucja kominów
Niewiele można powiedzieć o ewolucji kominów. Od czasu, gdy zrozumiano prawa fizyki, opanowano technikę murarską, przez kilka stuleci kominy były budowane podobnie. Istniały ewentualne różnice w estetyce i zastosowanych materiałach oraz wykończeniu. Dopiero XX wiek przyniósł kolejny przełom technologiczny. Zastosowano inne, bardziej nowoczesne materiały. Pojawiła się wypalana ceramika, stal i beton. Natomiast zasady i typy kominów pozostały niezmienione.
Od XIV wieku kominy zaczęto murować z cegieł, od XVI wieku stały się one już popularne w niemal całej Europie. Budowano je jako prostokątne, kwadratowe, a niekiedy okrągłe elementy. Bywały krótkie i długie. Na poddaszach, w kilkukondygnacyjnych budynkach (zamkach, pałacach, urzędach, szpitalach) często łączono je w tzw. „portki”, by odebrać dym z kilku pieców.
Od czasów późnego gotyku i renesansu nastała moda, aby w reprezentacyjnych rezydencjach i okazałych zamkach zwieńczać je fantazyjnymi nasadami. Tradycja bogato zdobionych nasad była bardzo popularna szczególnie w Wielkiej Brytanii, choć do dziś, nawet w zamkach na terenie Polski możemy odnaleźć podobne perełki. Moda ta trafiła również do kamienic i domostw w miastach. Nasady bywały różne, w tym gliniane, klinkierowe, wapienne, w kształcie kolumienek, a także artystycznie rzeźbione. Zwyczaj ten, choć już nie tak popularny jak dawniej, przetrwał do dziś. Artystyczne zwieńczenia najczęściej wykorzystywane są w autorskich projektach architektonicznych. Przykładem na to są kominy z Barcelony autorstwa Antoniego Gaudiego, ale piękne kominy zobaczymy także jako turyści w niemal całej Europie lub odwiedzając muzea i aukcje internetowe.
Od XVII wieku i w późniejszych czasach, gdy zdobnictwo w budownictwie mieszkaniowym (poza rezydencjonalnym) zostało uproszczone, kominy służyły tylko jako elementy instalacyjne. Popularnym rozwiązaniem stało się skromniejsze, lecz wciąż ozdobne zwieńczanie kominów przy użyciu cegły klinkierowej. Niekiedy wykorzystywano do tego kilka kolorów i rodzajów albo na przemian mieszano cegłę zwykłą ze szkliwioną. W przypadku kominów murowanych, ta tradycja jest aktualna do dzisiaj. Wciąż wiele nowych kominów muruje się z cegły (niekiedy uzupełniając je wsadem ze stali szlachetnej), a wykańcza estetyczną cegłą klinkierową i przyozdabia ceramicznymi figurkami.
Od XX wieku, gdy nastąpiły wielkie zmiany w budownictwie, wymyślono nowe typy kominów. Pojawiły się kominy modułowe, złożone z elementów do prostego montażu. Zaczęto stosować ceramikę oraz stal nierdzewną. Codziennie pojawiają się nowinki do różnych typów urządzeń grzewczych. Jak grzyby po deszczu wyrastają kolejni producenci, zmieniają się parametry, kształtki i przyłącza. Kominy stały się mniej ozdobne, natomiast są znacznie trwalsze i bezpieczniejsze. Prawa fizyki są stałe, a kształty i zasady działania kominów również.
Niewielu dziś wie lub pamięta o początkach kominiarstwa, a także jego związku z ponadczasową kulturą ognia. Warto więc czasem obejrzeć się wstecz. Nadal w wielu miejscach, w naszych piecach i kominkach płonie ogień, a dym z nich ulatuje przez kominy. Tak jest od wieków i w przyszłości to się nie zmieni. Wciąż potrzebne będą kominy oraz panowie w czarnych cylindrach i mundurach z trzynastoma guzikami. Piękno ognia, jego blask i ciepło stanie się udziałem również przyszłych pokoleń
Artykuł opublikowany w magazynie “Kominek”