maciekburdzy@gmail.com

Zduńskie opowieści to serwis o kaflach, piecach i kominkach. Przedstawia dawne urządzenia grzewcze. Pokazuje zdjęcia, ciekawostki historyczne, rysunki, własne i cudze artykuły oraz odkrycia i wspomnienia. Zawiera i informuje o wydarzeniach z branży zduńskiej oraz wystawach muzealnych. Wywołuje uczucia od melancholii po uśmiech. Buduje zamiłowanie do dawnych rzeczy, które przeminęły oraz promuje kulturę ognia.

Mazurskie kafle – 1932 r.

Posted On 11 paź 2013
Comment: Off
Ziemia.Ilustrowany Miesięcznik Krajoznawczy. 1932 R17 nr 8-9
Osobliwością Muzeum Mazurskiego w Działdowie są kafle pokryte barwnemi malowidłami, wykonanemi przez domorosłych „artystów” oraz noszące polskie napisy. Ogółem zbiór kafli wynosi 75 sztuk całych oraz kilkanaście odłamków. Większość zdobyta została we wsi Burkaty, po kilka sztuk znaleziono na strychach w Działdowie i Płośnicy. We wsi Skarpie „tkwi” jeszcze w piecach kilka sztuk, które przyobiecano Muzeum. Kafle te wykonane zostały w Niborku, gdzie po dzień dzisiejszy przetrwała nazwa góry garncarskiej- Topferberg. Ludność miejscowa niewiele wie o tych, którzy tam mieszkali i pracowali przed stu laty. Napisy na kaflach mówią nam więcej. Siedziała tam na górze garncarskiej rodzina Karpowiczów, która z pokolenia na pokolenie przekazywała swój kunszt i rzemiosło. Najstarszy z tych mistrzów wypisał na jednym z tych kafli pośrodku wymalowanego serca „Johan Karpowicz” (wogóle motyw ulubiony Karpowiczów to serce utrzymane w barwach żółto-zielonej, zdobione niekiedy kwiatami lub gałązkami na brudnobiałem tle). Najdawniejszy rok, wypisany na jednym z kafli, to 1821.
Kafle mazurskie wyrabiano z gliny tłustej, dobrze wyszlamowanej, suszono ją należycie, potem wypalano, szlifowano piaskiem na żelaznej płycie, zdobiono ręcznemi malowidłami, powlekano glazurą czyli polewą i wypalano po raz wtóry. Rysunki dość prymitywne: kwiaty najczęściej spotykane: kaczeńce. słoneczniki, dzwonki, tulipany przypominają nieco ujęcie kaszubskie. Postacie, które najchętniej umieszczano – to żołnierze, synowie mazurscy w mundurach ówczesnych. Na kaflach prawdopodobnie umieszczano podobizny członków rodziny lub znajomych tego, który piec zamawiał. To też czytamy pod jeźdźcem: „Mosz Panie Szlachcic Sadłowski Kanoner” , jakiś znów młody żołnierz-Mazur wzdycha: „Nie boi sie Boze za mojo polecke”. Nad dwoma siedzącymi muzykantami, z których jeden trzyma coś w rodzaju lutni, inny skrzypki, podobne do spotykanych na Kurpiach, czytamy: „Kacorski i Swoboda grai”; inny znów muzykant: „Serii na kagałasce”. Ulubiony snać motyw, to tańcząca para z napisem: „Hopsza Mariianka” (Mazurzy dźwięk „s” oznaczają przez sz czyli niemieckie). W rysunkach i napisach na kaflach mazurskich przebija rubaszny humor. A więc pod odpowiedniemi postaciami czytamy: „Mazurka grai abo psieniondze oddaj”, „Warem ci go chrzci”. jakaś frywolna dziewczyna mówi do młodzieńca: „Pomaczaj mie Kuba”, a obok druga prosi: „A i me Kubecku”. Opinja publiczna nie znosi jednak dziewcząt złego prowadzenia, to też jeden z kafli przedstawia postać niewieścią z rozwianym włosem, za nią żołnierza z bębnem, a obok napis: „Wybembnie selme za niasto” (Mazur wymawia „niasto” zamiast miasto). Nie wszystkie napisy nadają się do opu- blikowania. Późniejsze nieco kafle, z roku 1840 i 1842 mają ornamenty wypukłe, robione w formach gipsowych. Postacie, kwiaty, serca zabarwiane kolorem żółtym, zielonym, brunatno-czarnym. Właścicielem wytwórni był wówczas johann Karpowitz, piszący już tz, a nie cz, jak jego ojciec. Ostatni z tej rodziny uwiecznił już na jednym z kafli: „Friedrich Karpowitz aus Neidenburg, Dragoner, gedient bei General Mannheim”. Jest to jedyny niemiecki napis na kaflu. który Muzeum Mazurskie posiada. Kafel ten znaleziono na strychu jednej z kamienic w Działdowie.
Ciekawy jest fakt, że wojny rosyjsko-tureckie oraz uniezależnienie Grecji od Turcji odbiło się głośnem echem na Mazurach. Świadczy o tern kilka kafli z napisami: „Turek i Grek”, „Turek i Rusek” (dwaj wojacy podają sobie ręce) „Mąmachi zgode robio” (ma oznaczać: „monarchy zgodę robią”). W tym samym czasie, t.j. około 1840-42 r. powstawały serje postaci staro-testamentowych, jak „Adam i Ewa”, „Moijzes” i inne. oraz oryginalne pod względem kompozycji gwiazdy z kłosów i szyszek. W ogóle motywy ludowe na kaflach są bardzo ciekawe, zaczęto więc czynić próby zastosowania ich w rysunku i hafcie.Odrębny zupełnie w kolorze. nie malowany, o polewie błękitnawo-zielonkowej kafel przedstawia jeźdźca, strzelającego z pistoletu lewą ręką. Koń zda się wskakiwać do wody. Napis „Polak”. Czy to ma być ks. Józef Poniatowski, czy powstaniec z 1831 lub 1848 roku-nie wiadomo. Niemcy doceniają kafle mazurskie. W Niborku i Szczytnie w muzeach ustawiono całe piece-polskie napisy jednakowoż umieszczono tak. żeby nie były zbyt widoczne. Rozmiar kafli mazurskich wynosi 22X18 cm. albo 18X18 cm., nie mają więc nic wspólnego z tak zwanemi berlińskiemi kaflami z owych czasów, liczącymi 21X24 cm. Nie wzorowali się zatem niborscy kaflarze na kolegach z Berlina.
W początkach XIX wieku-jak dowodzi” Wielki Brockhaus”, czyli naj nowsza obszerna encyklopedja niemiecka w artykule o piecach kaflowych- kaflarze pruscy używali jedynie motywów klasycznych, a glazura była matowa, naśladująca kamień. Mazurskie kafle z 1821 roku mają glazurę szklistą, a postacie i ornamenty nie roszczą pretensji do naśladownictwa antycznych. Snać moda berlińska nie docierała tak prędko do odległych zakątków mazurskich. Dopiero po wojnie francusko-pruskiej, kiedy to całkowitą uzyskaną kontrybucję przeznaczyli Prusacy na „podniesienie kultury” Mazurów, kiedy po- budowano koleje i szosy – przybliżono kresowe Mazowsze Pruskie do Berlina. Wtedy zaczęto lekceważyć „niemodne” barwne kaflowe piece, zastępować je białemi, rozpowszechnionemi w miastach niemieckich. Kafle Kasprowiczów wyrzucano na strychy lub też używano do stawiania piekarników. (Taki piekarnik udało się pozyskać dla Muzeum działdowskiego. Gospodarz ze wsi Burkaty pozwolił go rozebrać wzamian za wybudowanie takiegoż pieca ze zwykłych kafli). W dzisiejszym zbyt szczupłym lokalu Muzeum Mazurskiego leżą te kafle w miejscu niewłaściwem i niekorzystnem. Kiedy jednak zbiory przeniesione zostaną na zamek pokrzyżacki, znajdą one właściwe i godne pomieszczenie. Świadczyć będą o nastrojach tych, którzy sobie polskie nie zaś niemieckie napisy na piecach w domostwach swych umieszczali.
Emilja Sukertowa-Biedrawina. 
źródło : Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa

 

About the Author