Obecny stan kaflarstwa w Galicyi – 1911 r.
A. KLIMASZEWSKI. – Przemysł ceramiczny 4/1911
Jakkolwiek piece kaflowe w Krakowie i okolicy wyrabiano bardzo dawno, to jednak silniejszy rozwój kaflarstwa w zachodniej Galicyi daje się zauważyć dopiero po r. 1880. We Lwowie i dalej na wschód kaflarstwo zaczęło się rozwijać po r. 1890. Od lat kilku daje się zauważyć w naszym przemyśle kaflarskirn zastój, a w pewnych okolicach nawet upadek. Sądzę więc, że będzie na czasie przyglądnąć się naszemu kaflarstwu, poznać jego braki i niedomagania, by interesowani mogli przedsięwziąć środki zaradcze, póki nie będzie zapóźno.
W Galicyi mamy obecnie około 50 kaflarń, w tern jedna fabryka o produkcyi rocznej ponad 3000 pieców, 4 po około 1000 pieców, 6 warstatów po około 500 pieców, 10 po około 200, a reszta to małe pracownie wyrabiające po 50, 100 do 150 pieców rocznie. Cała produkcya w powyższych zakładach dochodzi do 15000 sztuk w roku a przy średniej cenie 50 K. za piec, przedstawia wartość około 750.000 K. rocznie.
Pomimo że ruch budowlany po miastach wzrasta i zapotrzebowanie pieców kaflowych wzmaga się, wykazana powyżej produkcya od lat kilku stoi prawie na jednym poziomie. Natomiast kaflarze nasi coraz częściej żalą się na konkurencyę pieców obcych sprowadzanych z Czech, Moraw a w części i z Bukowiny.
Jakkolwiek nie posiadam dat, które pozwoliłyby na ścisłe oznaczenie ilości sprowadzanych pieców, to jednak na podstawie liczby składów tych pieców po miastach i czeladników zatrudnionych przy ich ustawieniu nie przesadzę, jeśli przyjmę, że w r. 1910 sprowadzono do Galicyi około 500 wagonów pieców kaflowych. Że zaś sprowadzono piece przeważnie droższe, przeto, licząc na wagon średnio 30 pieców a 65 K. za jeden, otrzymamy około 1,000.000 K. jako wartość sprowadzonych w tym roku pieców. Ponieważ jeszcze przed 10 laty piece obce sprowadzano do nas sporadycznie, a ilość ich nie dochodziła 50 wagonów rocznie, przeto widać z tego, jak szybko przywóz pieców wzrasta — oczywista ze szkodą krajowego przemysłu kaflarskiego.
Jeżeli kaflarstwo krajowe nie może obecnie wytrzymać konkurencyi z wyrobami kaflarskimi fabryk Czech i Morawy, składa się na to wiele przyczyn, a tu przytoczę tylko najważniejsze.
Zawód kaflarza obejmuje dwie różne czynności — wyrobienie pieca kaflowego i ustawienie go. W Czechach, na Morawie, w Niższej Austryi i wogóle wszędzie na zachodzie jeszcze przed kilkunastu laty nastąpił rozdział wedle powyższych specyalności na dwa odrębne zawody: kaflarstwo właściwe — zduństwo t. j. wyrób pieców kaflowych i — ustawianie pieców kaflowych.
W prowincyach zachodnich Austryi istnieje obecnie cały szereg dużych fabryk pieców kaflowych w miejscowościach: Budziejowice, Zliv, Oberbris, Rakonice,Blańsko, Steyer i in., których wytwórstwo idzie w dziesiątki tysięcy pieców kaflowych rocznie. Fabrykite, założone znacznym kapitałem w miejscowościach obfitujących w odpowiednie gliny i urządzone nowocześnie, mają doskonałe kierownictwo techniczne i handlowe; do przeróbki materyałów używają najlepszych maszyn, a do wypalania kafli dużych i najnowszej konstrukcyi pieców. Ważną niezmiernie rzeczą — zwłaszcza w obecnych czasach jest okoliczność, że przy wyrobie pieców fabryki te rozporządzają wielką ilością pięknych, często o wysokiej artystycznej wartości wzorów. Nie dziw więc, że fabryki te, robiąc tanio, wyrabiają towar technicznie i artystycznie pierwszorzędnej jakości, który wagonami rozsyłają po całem państwie.
Ustawianiem pieców kaflowych w prowincyach zachodnich zajmują się większe i mniejsze przedsiębiorstwa. Największe miasta w państwie — Wiedeń i Praga mają obecnie ledwo po kilka małych kaflami, a natomiast wiele składów pieców z powyższych fabryk, Piecom tym do Galicyi utorowali drogę sami nasi fabrykanci i majstrowie kaflarscy, którzy zamiast udoskonalić wyrób i robić na miejscu piece, które pod względem technicznym i artystycznym mogłyby konkurować ze sprowadzanymi, woleli sprowadzać gotowy towar obcy i sprzedawać go jako towar wyższej jakości. Drogą wskazaną przez kaflarzy poszli rozmaici handlarze którzy, nie mając żadnej kwalifikacyi fachowej, sprowadzają piece, jak poprzednio sprowadzali gotowe ubrania lub buciki, i ustawiają je przez odpowiednich stawiaczy, na czele których postawili ukwalifikowanego i przed władzą przemysłową odpowiedzialnego majstra. Za większymi przedsiębiorcami poszli i mniejsi, i dziś ideałem każdego naszego stawiacza jest, by uzyskawszy kartę przemysłową na stawianie pieców, dostać kredyt u obcego fabrykanta i sprowadzać wagonami piece obce. 1 dziwną doprawdy jest krótkowzroczność na szych majstrów i stawiaczy kaflarskich. Piece sprowadzane, utorowawszy sobie drogę, w swym zwycięskim pochodzie zaczynają już dusić naszych wytwórców pieców, a jeśli się nie zapobieże ich napływowi, zduszą nie tylko kaflarzy-wytwórców ale i kaflarzy- stawiaczy. Stawiacze nasi nie widzą, czy też nie chcą widzieć, że ze sprowadzanymi piecami przybywa do nas coraz więcej stawiaczy obcych. Od kilku lat w naszych większych miastach w sezonie budowlanym zjawiają się obcy majstrowie przedsiębiorcy dostawcy pieców kaflowych. Przedsiębiorcy ci. Oparci o obcą fabrykę, od której dostali kredyt, zabierają najlepsze budowy i ustawiwszy w sezonie kilka do kilkunastu wagonów pieców, powracają na zimę do domu z pełnym trzosem. Prawda, że przy ustawianiu pieców zatrudniają oni stawiaczy miejscowych, ale obok nich zatrudniają i to coraz więcej stawiaczy obcych — ludzi swoich. Należy się obawiać, że na wypadek stagnacyi w ruchu budowlanym w prowincyach zachodnich, spadnie na Galicyę taka masa stawiaczy obcych ze swymi piecami, że nie tylko kaflarze warstatowi zostaną bez pracy, jak to się już teraz coraz częściej zdarza, ale i stawiacze miejscowi zostaną wyrzuceni na bruk.
Przechodząc do naszych wytwórców pieców należy zaznaczyć, że jakkolwiek liczebnie mamy kaflarni dużo, to w ogromnej większości są to małe warstaty, w których wszystko — nie wyłączając przeróbki materyałów — wykonuje się ręcznie. Do robienia kafli i żywa się starych wzorów, której fabryki zachodnie dawno już zarzuciły. Wyrobione kafle wypala się w piecach małych a nieraz i nie odpowiedniej konstrukcyi, które zużywają zbyt wiele opalu. Nie dziw więc, że piec kaflowy wykonany w tych wa runkach — często technicznie bardzo dobry i trwały – nie może być tani, a pcd względem wyglądu nie może się mierzyć z piecem wykonanym w wielkiej fabryce o nowoczesnem urządzeniu. Ale piec kaflowy sprowadzony do nas z Czech lub Moraw góruje nad naszym nie tylko czystością i poprawnością wykonania, nie tylko pięknem szkiwem i nowoczesnym wzorem, on góruje nad nim materyałem t. j. gliną z której został wykonany.
Panuje u nas powszechnie opinia, że kraj nasz posiada wielkie zapasy znakomitych glin. Słuszność tej opinii jest bardzo względna. Prawda, że mamy wielkie zapasy doskonałych glin ceglarskich i garncarskich t. j. glin, które po wypaleniu mają kolor czerwony; ale również prawdą jest, że gliny szlachetniejsze przydatne do wyrobu lepszych kafli, szlachetnego fajansu, majoliki i wyrobów ogniotrwałych i kamionki — o ile dotąd wiemy — znajdują się w bardzo niewielu miejscowościach, i jakkolwiek nie można twierdzić, byśmy kraj nasz pod względem ilości szlachetniejszych glin znali, nikt bowiem dotąd poszukiwaniem szlachetniejszych glin nie zajmował się, to jednak, opierając się na materyałach znanych, należy stwierdzić, że w porównaniu z Czechami i Morawami pod tym względem jesteśmy ubodzy. Z tego powodu, gdy kaflarstwo Moraw i Czech istnienie swe oparło na glinach szlachetnych — białych, to nasze — na glinach pospolitych czerwonych — garncarskich i ceglarskich. Ztąd pochodzi, że gdy piece wyrabiane u nas są przeważnie ciemne, to piece sprowadzane w ogromnej większości białe lub jasne.
I pomimo że niektórzy kaflarze nasi, chcąc mieć piece jasne, kafle wyrobione z glin ciemnych powlekają cienką warstwą gliny białej techniką pobiałkowania lub nakładkowania, to przecież podstawa kafli — jej czerep pozostaje ciemną.
Przeciętnemu odbiorcy kafla o podstawie ciemnej przypomina cegłę, i pomimo że, jak to wieloletnie doświadczenie wskazuje, piece wyrobione z glin ciemnych a odpowiednich nie gorzej grzeją i trzymają ciepło od pieców z glin białych, a trwałością często je przewyższają, to przecież w walce konkurencyjnej z piecem z gliny białej piec nasz często uledz musi.
Kaflarstwo nasze, aby mogło skutecznie zwalczać towar obcy, musi uledz poważnej reformie. Obowiązek ten przede wszystkiem ciąży na kaflarniach większych i materyalnie silniejszych, którym jednorazowy wydatek większy a produktywny sowicie się opłaci. Należy więc zaprowadzić maszynowe urządzenie dla przeróbki materyałów, ulepszyć piece do wypalania i zaopatrzyć się w większą ilość pięknych o nowoczesnych wzorach form. Przede wszystkiem jednak należy niezwłocznie przystąpić do wyrabiania pieców z białej gliny. Na podstawie doświadczeń zrobionych w kraj. Szkole garncarskiej w Kołomyi należy stwierdzić, że z gliny ogniotrwałej, dostarczonej przez Zarząd dóbr Krzeszowice z Zagłębia mirowskiego, można robić piece jasne, które pod względem wyglądu i wartości użytkowej niczem nie ustępują piecom sprowadzanym z Czech i Moraw. Jedynie brakowi naszej przedsiębiorczości należy przypisać fakt, że w okolicy Krakowa nie powstała dotąd nowoczesna wielka fabryka pieców kaflowych, któraby wyrabiała tysiące pieców rocznie z powyższej gliny i rozsyłała je wagonami po całym kraju, jak to robią fabryki czeskie i morawskie. Dla kaflarń mniejszych, których budżet nie zniesie wydatku na sprowadzenie rocznie kilku wagonów powyższej gliny, pozostaje przejście do wyrobu pieców o zewnętrznej powłoce jasnej — za pomocą pobiałkowania lub nakładkowania. Należy tu jednak ostrzec interesowanych, że rozpoczęcie takiego wyrobu muszą poprzedzić umiejętne próby techniczne, podjęte w celu dokładnego przystosowania pobiałki lub nakładki do podstawowej gliny. Kaflarnie nasze muszą wyrabiać w większej ilości piece jasne, takich bowiem żądają odbiorcy i takich dostarcza im zagranica. Gdy bowiem jeszcze przed 5-ciu laty ogół kontentował się piecami ciemnymi, bo były tanie, to dziś ogromna większość odbiorców żąda pieców jasnych, chociaż są droższe.
Wybór odpowiedniej gliny, ewentualne mieszanie kilku gatunków glin lub gliny z piaskiem czyli przygotowanie t. zw. masy roboczej na kafle, wymaga odpowiedniej wiedzy technicznej i wielkiej uwagi. A niestety przeciw tej zasadzie nieraz u nas grzeszono. Znany mi jest wypadek, że właściciel większej kaflami, dowiedziawszy się, że w sąsiedztwie kopią fundamenta pod kamienicę, a z wykopu dobywają glinę, posłał swego werkmistrza, by ten stwierdził, czy wydobyta glina nie da się użyć do wyrobn kafli. Ponieważ prędka decyzya była konieczną, więc werkmistrz ten bez robienia prób —• na oko zadecydował, że glina jest dobrą. Zwieziono więc do fabryki kilkadziesiąt fur gliny i wyrobiono z niej piece. Pokazało się jednak, że glina ta na kafle nie była odpowiednią, że kafle przy obrabianiu podczas ustawiania lub w ustawionym piecu, po krótkiem użyciu pękały, i fabryka była narażona na przeróbkę lub wymianę ustawionych pieców. Fakt ten zdyskredytował fabrykę w oczach odbiorców, a konkurencya nie omieszkała wyzyskać go dla urabiania opinii, że piece krajowe nic nie warte, że dobre są tylko piece sprowadzane. Nasi kaflarze wytwórcy muszą zrozumieć, że podstawą istnienia i rozwoju kaflami jest odpowiednio należycie wypróbowana glina, że wykraczanie przeciw tej zasadzie i używanie na kafle gliny nieodpowiedniej, szkodzi nie tylko winnym, ale całemu kaflarstwu krajowemu.
Zewnętrzny wygląd pieca odgrywa bardzo ważną rolę w walce konkurencyjnej. Nasi kaflarze wyrabiają przeważnie piece plastyczne, a do wyrobu takich pieców używa się form gipsowych. Ponieważ do ostatnich czasów nie było .w kraju pracowni, któraby formy takie wyrabiała, więc kaflarnie nasze sprowadzały je z Niemiec. Że zaś sprowadzony garnitur form na cały piec kosztował 150 do 200 K.. więc też formy takie sprowadzały tylko kaflarnie większe i w nie wielkiej ilości. Natomiast mniejsze kaflarnie albo zakupywały formy wysortowane i używane od kaflarń większych, albo też w przygodzie zdobytych gotowych kafli i innych części formy pieca sobie odlewały. Skutkiem tego jest, że nierzadko spotyka się piece o ornamentyce tępej, nieczystej, w których kafle kłócą się z gzymsami. Takie piece często nie odpowiadają najskromniejszym wymogom piękna i oczywista, nie mogą rywalizować z piecami obcymi. Aby zaradzić brakowi dobrych form kaflarskich w kraju i przyjść z pomocą naszym kaflarzom, Wydział krajowy założył przy kraj. Szkole garncarskiej w Kołomyi „Pracownię form kaflarskich”. Pracownia ta wyrobiła dotąd 10 modeli różnych pieców, a formy odlane z tych modeli sprzedaje po 42 do 62 K. za garnitur na cały piec, tj. ledwo za zwrot gotowych wydatków własnych. Cena powyższa daje możność nawet najuboższemu kaflarzowi zaopatrzenia się w dobre formy. Illustrowany cennik tej pracowni jest na ukończeniu i wkrótce zostanie rozesłany kaflarzom.
Strona handlowa naszego kaflarstwa pozostawia także wiele do życzenia. Jeszcze zbyt silnie tkwi w nas pamięć tych dobrych dawnych czasów, kiedy to właściciel budującego się domu lub przedsiębiorca, przez znajomych dowiadywał się o adres kaflarza, a wyszukawszy go, układał się z nim, kiedy ten będzie łaskaw zacząć stawiać piece. Dziś odbiorcy pieców przywykli do tego, że dostawcy dają im towar dobry, piękny i dopytują się, kiedy go raczą wziąć. Dziś nierzadko zdarza się, że zamawiający piec żąda, by do tygodnia najdalej piec był ustawiony. Nasi kaflarze muszą zacząć naśladować handlarzy obcych pieców, którzy uzbrojeni w cenniki i próbki zjawiają się u właściciela lub przedsiębiorcy budowy wtedy, gdy pod zamierzoną budowę nie założono jeszcze fundamentów.
Nasze kaflarnie przywykły robić piece tylko dla siebie, to znaczy, że każda stara się wyrobić pieców tyle, ile ich w sezonie ustawić sama będzie mogła. Tymczasem, dzięki piecom obcym, powstała w kraju kategorya — handlarzy pieców. Jeśli chcemy napływ pieców obcych zatamować, to musimy handlarzom tym dostarczyć towaru, który zapewni im zarobek nie mniejszy od dotychczasowego. Nasze kaflarnie większe muszą zacząć wyrabiać piece dla handlarzy i na wywóz w ładunkach wagonowych.
Wspólne niebezpieczeństwo wymaga wspólnej obrony, a uświadomienie tego niebezpieczeństwa, do czego zmierza niniejszy artykuł, winno spowodować zorganizowanie się naszych kaflarzy-wytwórców. Jest cały szereg spraw żywotnych, obchodzących wszystkich naszych kaflarzy, które wtedy tylko mogą być dla nich korzystnie załatwione, jeśli powstanie ścisła organizacya kaflarzy. Do spraw takich w pierwszym rzędzie zaliczam cennik robocizny i stosunek do zorganizowanych czeladników warsztatowych i stawiaczy.
Obowiązujący dziś w naszych kaflarniach cennik robocizny kafiarskiej powstał w r. 1906, kiedy to wobec podrożenia środków utrzymania, czeladnicy warsztatowi i stawiacze zażądali podwyższenia płacy. Poza Galicyą np. we Wiedniu, cennik taki układają delegaci pracodawców i czeladników kaflarskich wspólnie. U nas, wobec tego, że niema organizacyi pracodawców, a istnieje sprężysta organizacya robotników, ci ostatni wypracowali cennik i groźbą bezrobocia zmusili poszczególnych pracodawców do jego przyjęcia. Już okoliczność, że w obowiązującym u nas cenniku, wynagrodzenie za niektóre roboty jest wyższe od cen w cennikach: wiedeńskim i praskim, jest dla naszego kaflarstwa szkodliwą, gdyż utrudnia konkurencyę z piecami obcymi. Ale cennik ten zawiera oryginalne zastrzeżenie, którego w żadnym cenniku nie spotkałem, a które opiewa: „Stowarzyszenie robotników ceramicznych w N. zastrzega sobie, że przyjęcie każdego robotnika (kaflarza) nastąpi dopiero wtedy, gdy w zwyż wymienionego Stowarzyszenia Zarząd nie będzie miał nic przeciw temuż robotnikowi”. Wykonanie tego zastrzeżenia w praktyce wygląda zwykle jeszcze dziwniej. Oto czeladnik kaflarski, chcący dostać pracę w jakiejś kaflami, musi naprzód zapisać się do miejscowej organizacyi robotników, pozyskać względy i poparcie przewodniczącego Stowarzyszenia i dopiero wtedy zostaje zgłoszony u pracodawcy i przyjęty do roboty. Natomiast kandydaci proponowani przez pracodawców, często nie uzyskawszy aprobaty Zarządu Stowarzyszenia, nie otrzymują pracy. Stosunek taki już jako jednostronny, wysoce niesprawiedliwy, oddziaływa szkodliwie na rozwój kaflami, gdyż nie pozwala właścicielowi na przyjmowanie ludzi, do których wiedzy i charakteru ma zaufanie. Że stan taki może jednak być nawet niebezpiecznym dla rozwoju kaflami, świadczy następujący przykład. Do kaflami w jednem z miast prowincyonalnych, został przyjęty jako stawiacz czeladnik z zagranicy. Stowarzyszenie miejscowe zorganizowane jako „Grupa robotników ceramicznych Centralnego Stowarzyszenia w Wiedniu” zrobiło go przewodniczącym Grupy. Podczas układów z pracodawcą na tle cen robocizny, najbezwzględniej występował przybysz. Gdy mu jeden z czeladników miejscowych zwrócił uwagę, że nie można stawiać zbyt wygórowanych żądań, bo właściciel gotów kaflarnię zamknąć, oświadczył: „Kiedy zamyka, to my sobie sprowadzimy piece i to lepsze”. Czy zatem przybysz ten niewyraźnie powiedział o co wysłańcom obcych fabryk chodzi? Robotnicy kaflarscy naszego kraju poza częścią lwowskich, którzy zorganizowali się jako osobne „Stowarzyszenie zawodowe robotników ceramicznych we Lwowie”, należą do „Centralnego Stowarzyszenia robotników ceramicznych w Wiedniu”. Stowarzyszenie to obok innych zadań ma na celu ułatwianie swym członkom wyszukania pracy. Znane mi są wypadki, że czeladnik tutejszy, członek tegoż Stowarzyozenia objechał Morawy, Czechy, Niższą i Wyższą Austryę i przez Węgry wrócił do Galicyi, nie znalazłszy nigdzie pracy. We wszystkich grupach miejscowych, do których — jako filii Stowarzyszenia — z legitymacyą się zwracał, odpowiadano mu od razu, że nigdzie miejsca niema, a jako odczepne ofiarowano nocleg i przewidziany statutem zasiłek podróżny. A ile to rocznie płacą nasi czeladnicy kaflarscy do kasy centralnej w Wiedniu jako wkładkę! Organizacya robotników kaflarskich jest potrzebna, ale winna być tak pomyślana, by należący mieli z niej pożytek, a nie pozostawali wyłącznie w roli opadatkowanych.
Autorowie cennika robót kaflarskich, ułożonego w r. 1906, popełnili — zresztą w najlepszej intencyi — jeden wielki błąd. Oto za ustawianie pieców obcych wyznaczyli cenę o 4 do 10 h. od kafli, wyższą niż za piece krajowe; sądzili bowiem, że piece te, jako wskutek tego droższe, nie będą mogły konkurować z krajowymi. Tymczasem doświadczenie kilkuletnie pokazało, że okoliczność ta nietylko nie zaszkodziła piecom obcym, ale pomogła. Piece obce biją piece krajowe, pomimo, że są od nich droższe, a biją swą jakością i reklamą. Stawiacze zaś, mając lepszy zarobek przy piecach obcych, stali się ich gorącymi zwolennikami i to w drodze porozumienia między właścicielami kaflarń a robotnikami.
Powyższe uwagi, zdaje mi się, dostatecznie uzasadniają konieczność utworzenia organizacyi kaflarzy wytwórców. Winna ona powstać jak najprędzej, i to najlepiej jako osobna Grupa przy świeżo założonym „Związku przemysłu ceramicznego-. Z chwilą, gdy powstanie organizacya kaflarzy-wytwórców, to w drodze porozumienia delegatów obu organizacyi — pracodawców i robotników dadzą się ułożyć warunki pracy w ten sposób, że interesa obu stron będą należycie chronione. Ale wierzę, że praca wspólna obu organizacyi na tern Się nie skończy. Wszak kaflarstwo nasze, które zapewnia byt około dwu tysięcom naszych pracowników i ich rodzinom, jest poważną gałęzią przemysłu krajowego, na obronę wiec i opiekę zasługuje. Wierzę, że w pracy tej złączą się wszyscy — pracodawcy i robotnicy, a społeczeństwo całe, widząc wspólne i 2 godne usiłowania bezpośrednio interesowanych, w pracy tej gorąco ich poprze.