maciekburdzy@gmail.com

Zduńskie opowieści to serwis o kaflach, piecach i kominkach. Przedstawia dawne urządzenia grzewcze. Pokazuje zdjęcia, ciekawostki historyczne, rysunki, własne i cudze artykuły oraz odkrycia i wspomnienia. Zawiera i informuje o wydarzeniach z branży zduńskiej oraz wystawach muzealnych. Wywołuje uczucia od melancholii po uśmiech. Buduje zamiłowanie do dawnych rzeczy, które przeminęły oraz promuje kulturę ognia.

Zdun jak lekarz

Posted On 06 lip 2013
Comment: Off

Artykuł Anny Machowskiej z 06.11.2008 opublikowany w „Panoramie Leszczyńskiej”

Jeszcze kilka lat temu wydawało mu się, że przyjdzie zamknąć rodzinny interes. Przemysław Spławski z Bukówca Górnego, najmłodszy mistrz zduński w okolicy, przyznaje, że ciężko było wyżyć z tego fachu.

Zleceń coraz mniej, a o przyuczeniu innych do zawodu mógł tylko pomarzyć. Niespodziewanie ludziom się odmieniło. Zduni potrzebni są już nie tylko biednym. Z Zachodu przyszła moda na piece i piecokominki z zabytkowych lub nowoczesnych kafli, które w swoich domach stawiają bogaci. Mniej zamożni decydują się na kuchenne piece węglowe, na których można ugotować obiad, a przy okazji ogrzać całe mieszkania.

Przepis na dobry piec

Standardowy piec kaflowy waży od 1 do 1,5 tony. Zbudowany jest z 28 kafli narożnikowych i 42 prostych. W środku znajduje się skomplikowany system kanałów dymnych wraz z paleniskiem – to dusza. Jeśli piec jest dobrze złożony ogrzewa się cały, a ciepło zachowuje przez dobę.

– Dobry piec kaflowy powinien wytwarzać jak najwięcej ciepła w krótkim czasie, zmagazynować je, a następnie powoli oddawać – niczym mantrę powtarza pan Przemysław.

Bukowiecki mistrz zduński przyznaje, że od czasów jego ojca, po którym przejął schedę, fach ten niewiele się zmienił. Towar – nie licząc tego, że wybór kafli jest ogromny – i narzędzia pozostały w zasadzie te same. Nadal liczy się niepowtarzalny charakter każdego pieca oraz to, że od początku do końca jest on wytworem wiedzy i umiejętności zduna, który go zbudował. Jedynie czas pracy jest dużo krótszy. Kiedyś piec stawiało się przez tydzień, a teraz on jedzie z ekipą i zajmuje mu to jeden dzień. Musi, bo klienci są bardziej wymagający. Współczesne piece kaflowe mają też większy potencjał grzewczy. Są w stanie ogrzać nie tylko pomieszczenie, w którym się znajdują. Mogą być źródłem ciepła dla całego domu – trzeba tylko wybrać odpowiedni wkład.

– Coraz więcej ludzi cierpi na alergię i często okazuje się, że najlepszym rozwiązaniem dla nich jest piec kaflowy, bo jest zdrowym i naturalnym źródłem ciepła. Cały sekret tkwi w tym, że jest ono oddawane do otoczenia przez wiele godzin, a przez to łagodnie przyjmowane przez nasz organizm – tłumaczy sukces pieców kaflowych mistrz zduński.

Stawiają nowe i remontują stare

– Roboty jest co niemiara, bo oprócz stawiania nowych pieców, kominków i grillów trzeba remontować stare, często jeszcze z lat 50-tych, które znajdują się w wielu lokalach komunalnych. Do tego dochodzą jeszcze nietypowe zamówienia na przykład na piece chlebowe. A zdunów brak… – twierdzi P. Spławski.

Szczęśliwie wraz z zamówieniami pojawili się też uczniowie.

– Od pieców kaflowych bardziej podobają mi się kominki. Chciałbym sobie kiedyś taki we własnym domu postawić. Dzisiaj wielu się tym zajmuje, ale wiadomo, że zdun najlepiej wie, jak to zrobić, dlatego zdecydowałem się na ten zawód – przyznaje Mateusz Grygiel, jeden z uczniów bukowieckiego mistrza.

– Ojciec mi zduństwo doradził. Twierdzi, że pieców ludzie zawsze będą używać, a dzięki temu i mnie na chleb nie zabraknie – z uśmiechem dodaje kolejny uczeń Grzegorz Głuszak.

Mistrz syn mistrza

– Praca jest ciężka, brudna i szalenie odpowiedzialna. Wystarczy jeden błąd zduna i ktoś może się rano nie obudzić, ale mimo to bardzo mi się podoba – mówi mistrz zduński z Bukówca Górnego. – Po części jestem artystą, tworzę ,,coś z niczego”. Ułożyć kafle w piękny piec to nie lada sztuka, a przy tym trzeba zadbać, aby jego dusza dobrze grzała.

Przemysław Spławski ma 30 lat. Dla wielu klientów to nie lada niespodzianka. Dzwoniąc po zduna spodziewają się dziadka, a gdy w drzwiach staje młody mężczyzna, nie potrafią ukryć zdziwienia. Fach przejął po ojcu, który w zawodzie przepracował blisko 50 lat.

– Swoją przygodę z piecami rozpocząłem zaraz po podstawówce. Praktykowałem w zakładzie zduńskim we Włoszakowicach. Ojciec zawsze powtarzał mi, że od innych można się wiele nauczyć. Po czterech latach już wspólnie prowadziliśmy firmę, a gdy tato przeszedł na emeryturę przejąłem ją – opowiada o swojej drodze życiowej.

Młody mistrz twierdzi, że zdun jest jak lekarz na pogotowiu. Musi być do dyspozycji klientów przez całą dobę. Na postawienie nowego pieca można umówić się z wyprzedzeniem, ale gdy ktoś zgłasza awarię, trzeba jechać od razu.

Źródło : http://panorama.media.pl/content/view/220247/68/

Więcej o rodzinie Spławskich? Kliknij

 

 

About the Author